Pierwszy akcent za nami
W końcu po ponad czteromiesięcznej przerwie wznowiły rozgrywki w bocheńskiej B klasie. W pierwszym wiosennym meczu drużyna Czarnych za rywala miała Koronę Brzeźnica – zespół, który w meczu rundy jesiennej, choć pokonany, mocno dał się we znaki drużynie Mariusza Krzywdy.
Przeciwko Koronie na boisko wyszło dwóch nowych – starych zawodników w zespole Czarnych. Mateusz Kaczmarczyk po wypożyczeniach do GKS Drwinia i Macierzy, a Łukasz Samek po blisko pięciu latach gry Gryfie Chronów - wrócili do zespołu dając mu wiele dobrych momentów podczas niedzielnego spotkania. W niedzielę nie mogli zagrać z powodu kontuzji Wiesław Cholewa, Robert Szczeciński, Dawid Widełka oraz Paweł Kokoszka.
Mecz rozpoczął się od próby długiego utrzymywania się przy piłce Czarnych, którzy rozciągali formacje rywala szukając miejsca do zagrania prostopadłych piłek. Uzyskana przewaga Czarnych przyniosła kilka groźnych sytuacji w obrębie pola karnego gości, ale nie na tyle dobrych, aby poważniej zagrozić bramce Korony. Coraz mocniejsze zaangażowanie gospodarzy w akcje ofensywne coraz częściej przynosiły możliwość prostopadłych piłek i oskrzydlania defensywy przyjezdnych. Kilkukrotnie w dobrych sytuacjach znalazł się Kaczmarczyk, ale jego strzały były posłane ponad poprzeczką. Wydawało się, że kwestią czasu jest strzelenie bramek. Tymczasem z letargu przebudzili się rywale z Brzeźnicy, którzy przeprowadzili kilka bardzo groźnych kontrataków, na szczęście dla gospodarzy zbyt szybko zakończonych strzałami lub prostopadłym podaniem. Najbliżej strzelenia bramki dla Korony (w całym meczu) był Krzysztof Janik, który w 35 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył z szesnastu metrów tuż obok słupka.
Końcówka pierwszej połowy należała znowu dla gospodarzy. Świetne sytuacje mieli Filip Radzięta, który przegrał pojedynek jeden na jeden z bardzo dobrze dysponowanym bramkarzem gości – Pawłem Trepą oraz Łukasz Żak, który minął już golkipera Korony, ale wyrzucił się za bardzo do linii końcowej i nie zdołał umieścić piłki w siatce.
Po zmianie stron Czarni zaczęli od mocnego uderzenia. Gospodarze zyskali przewagę optyczną, a po kwadransie mogli cieszyć się z objętego prowadzenia. Wprowadzony po przerwie Dominik Widełka szybko otworzył wynik kończąc z bliska książkową akcję biegnącą od środka, przez prawe skrzydło i zagraną właśnie do strzelca bramki znajdującego się na dalszym słupku.
Mimo strzelenia bramki Czarni nie cofnęli się na własną połowę, ale kontrolowali grę w środowej strefie, a próby szybkiego ataku ze strony Korony kasowane były w zalążku przez defensorów i defensywnego pomocnika.
W 75 minucie po raz drugi w tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się Dominik Widełka, który niemal skopiowała swoją pierwszą bramkę – z bliska dobijając akcję swoich kolegów z linii pomocy. Przy odrobinie szczęścia Widełka mógł strzelić nawet cztery bramki, ale w dwóch kolejnych sytuacjach zabrakło mu pod bramką rywali trochę szczęścia.
W końcowych minutach Korona spróbowała jeszcze zdobyć honorową bramkę, ale mimo dobrej gry w przekroju całego spotkania – nie była w stanie stworzyć sobie klarownej sytuacji na strzelenie bramki.
W jednej z ostatnich akcji, w 90 minucie bramkę na 3-0 strzelił Filip Radzięta oddając celny strzał głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Czarni pokonali w niezłym stylu Koronę i dzięki stracie punktów przez Husarię zmniejszyli stratę do miejsca gwarantującego awans do pięciu punktów. Już w najbliższą niedzielę ekipa Mariusza Krzywdy uda się do Ostrowa Królewskiego, gdzie o punkty łatwo na pewno nie będzie. Skoro jednak dobrze rozpoczęło się rundę, trzeba iść za ciosem i potwierdzić dobrą dyspozycję w kolejnych meczach.
Komentarze